postanowiłem się zabrać w końcu za wywołanie starych czarno-białych filmów, które ja się potem okazało pamiętają czerwiec. no ale przez przeprowadzając się z mieszkania do domu, potem do mieszkania, potem znowu do domu i ponownie do mieszkania(za każdym razem innego) nie było albo czasu albo możliwości, żeby wpierdzielić do łazienki chemie, której zapach niektórym przeszkadza, no i przede wszystkim powiększalnik. poza tym w domu nie mam łazienki bez okna, a jak w bloku miałem, to miałem współlokatorów, którzy nie daliby mi możliwości siedzenia dłużej niż pół godziny w łazience.
no ale nie ma to jak na swoich śmieciach – czasem u mnie tak dosłownie jest hehe – w swoim mieszkaniu, w łazience z oknem na kuchnie, dziś wywołałem ilfordy. rzecz jasna pogubiłem podczas przeprowadzek kilka rzeczy.
musiałem dokupić w jubilacie plastykowe pojemniki i miarkę, żeby chemię rozrobić. chemia to wywoływacz ilforda, utrwalacz fomy i zwilżacz tetenala.
a czerwone spinacze do prania połączone z power tape posłużyły przywieszone do górnej prowadnicy drzwi kabiny prysznicowej do wieszania wypłukanych filmów. prysznic przekładam na rano. białe i niebieskie spinacze obciążały filmy, żeby je wyprostować.
jutro partia kolejnych filmów i skanowanie. a jakby ktoś chciał mi merytorycznie pomóc, to bardzo chętnie, bo ja jestem ciemny(taka gra słów) w tej kwestii.