Wakacje to podobno stan umysłu, ale zawsze uważałem że aby go osiągnąć, trzeba spędzić minimum 5 dni w odległości 150 km od domu. Co najmniej 150 km. Także według moich wymagań, ostatnim razem na wakacjach byłem w liceum – na obozie harcerskim.
W tamtym roku udało się nam z Ewą wygospodarować trochę wolnego czasu i wyjechaliśmy, na 10 dni do Norwegii. Opisywałem zresztą część wyjazdu już tutaj oraz w wersji ang tutaj. Duże otwarte przestrzenie, niska gęstość zaludnienia oraz temperatury nie przekraczające 25 stopni w lipcu, sprawiły że czułem się tam lepiej niż Peter Jackson i jego ekipa pierścienia w Nowej Zelandii. I nie chcę pisać, że po tych 10 dniach, chcę mieszkać w Norwegii(a chciałbym), bo jest tam prawie wszystko lepsze(a jest) niż u nas. Bo jakby to powiedział Arthur Schopenhauer: wszędzie źle, ale w Polsce najgorzej:)
Poniżej możecie zobaczyć Trollstigen, czyli drogę troli.
Somebody told me that holidays are state of mind, but I was always thinking that you can achive it, only when you spend 5 days away from home. And this „away” is not less then 150km. So according to this rules, last time i was on holideys in high school. On boy scouts camp.
Last year, with Eva, we managed some time, and we took 10-day trip to Norway. Same part of this trip I was describing in another post – here and here(in english version).
Big open spaces, low population dentisty and temperatures not exceeding 25 deegres in July, made me feel there better than Peter Jackson and his ring-crew in New Zeland. And I dont wanna write, that after this 10 days I want to live in Norway – but I do.
Below you can see Trollstigen – Road of the Trolls.
Prom do Geiranger.
I tutaj okolice Oppdal, czyli takie nasze Zakopane.
Røros.
Dawna stolica Norwegii – Trondheim.