Zdjęcia rodzinne były kiedyś dla mnie najmniej ciekawymi zdjęciami, jakie można wykonywać. Wszystkie zmieniło się kiedy sam założyłem rodzinę.
Siostry obdarzyły nas dużą ilością siostrzeńców i siostrzenic. Siłą rzeczy więc, to te dzieciaki są przeze mnie fotografowane. Wydawać mogłoby się że poza miejscem, na takich sesjach nic się nie zmienia – te same dzieciaki, ta sama mimika itd. Jednak po pół roku, a tym bardziej po dłuższym okresie czasu, dzieciaki się zmieniają – dorastają, nabywają nowych umiejętności, uczą się w szkole nie tylko od nauczycieli, ale także od kolegów czy koleżanek. Ksawery raz jest buntownikiem, raz przykładnym uczniem, który wprowadził w naszej rodzinnej gwarze określenie „przytulak” na długie przytulanie po – lub przed – jeszcze dłuższą rozłąką od siebie. Leon z chłopca staję się nastolatkiem. Paweł jest coraz bardziej podobny do taty, Agatka do cioci, a Tuśka w dalszym ciągu lubi jak robię jej samolot.
Wcześniej zdjęcia robiłem dzieciakom podczas pobytu w Norwegii, a tym razem – podczas pobytu na działce u dziadków.