ja miałem stary natychmiastowy materiał od Fuji, kondioz miał dupke polaroidową do Zenzy – tak powstało nasze podniecenie roku, spowodowane 180 sekundami oczekiwania na to czy zdjęcie się udało. na dniach planujemy sesję w stylu…hmm…powiem tylko, że inspiruje nas jeden z najbardziej znanych niemieckich zespołów.

tamten rok obfitował w kilka warsztatów fotograficznych w jakich wziąłem udział. w październiku byłem z Grześkiem w Londynie na Canon Pro Photo Solutions, gdzie dla nas główną atrakcją miał być wykład Jeffa Ascougha.

już o 5 rano przed wylotem nauczyliśmy się kilku rzeczy – nie warto zaczynać pić drugiego piwa kiedy odprawa zaczyna się kończyć, bo mogą być problemu z trzymaniem moczu w samolocie. dolecieliśmy po dwóch godzinach i po namówieniu kierowcy autobusu aby jechał prawą stroną drogi i puszczeniu młodzieżowej muzyki(okazała się młodzieżowa dla niego, bo leciały hity lat 80tych) dojechaliśmy na Expo.

wykład Ascougha był rano a kolejki były tak wielkie, że się nie dopchaliśmy, więc skupiliśmy się na części technicznej Expo – robieniu zdjęć jakimkolwiek obiektywem Canona jaki wyszedł(wszelakie teleobiektywy podpięte do wszelakich jedynek, 17TS-E) i nawet takimi które dopiero miały wyjść, czyli 100/2.8 LIS macro. dostępne były też nowiutki body 7D(super AF!!) i przedpremierowy 1DmkIV(aparat stanowczo nie dla mnie).

przetestować można było nowe Pocket Wizardy, sprawdzić sprzęt Pro photo i mnóstwo innych. udało się nam też załapać do filmiku zrobionego przez Time Slice. na vimeo do obejrzenia w HD.

stopystrobist

jak że na wykład Jeffa się nie załapaliśmy – jak usłyszeli że specjalnie z Polski przylecieliśmy to powiedzieli że nawet miejsc stojących nie ma;) – Grzesiek poszedł na plener z klientami, a ja poszedłem zwiedzać resztę stoisk i na inne wykłady, po których udało mi się poznać Lorenzo Agiusa.

wieczorem spotkałem się z przyjaciółka na Soho, gdzie Aneta została w klubie dla gejów wymacana i na noc wróciłem do hotelu. następnego dni wieczorem wyjeżdżaliśmy ale w planach mieliśmy piwkowanie wzdłuż Tamizy olewając wszelakie zabytki, poza London Bridge, który był po drodze. oczywiście zapomniałem załadować mapę Londynu do telefonu, co nieźle upośledzało nas w naszych oczach, bo zapomnieliśmy także naładować telefony i zabrać przejściówki do ładowarek. z wyłączonymi telefonami i mapą w ręce, przepiliśmy w pół Londynu sporo kasy.  miasto mi się spodobało i w tym roku na pewno tam wrócę na dłużej. i żeby był morał – podróże kształcą.

mapajelenkejalondon_bridgetaeuliczkablokbuschinskie_piwo

EDIT: kilka fotek o których zapomniałem

dziwna angielka

…już wkrótce:) zmiany to głównie możliwość oglądanie większych zdjęć, ale zarazem tak żeby strona mieściła się w przeglądarkach na laptopach. sam silnik galerii będzie zmieniony i pojawią się numerki do zdjęć. do tego w dziale kontakt będzie formularz kontaktowy. w zasadzie to tyle – może Wy macie jakieś pomysły? chętnie posłucham:)

na ocieplenie w te mroźne dni:

Scan-091107-0014-2Scan-091107-0016-2sss007-2